Rate this post

rp_finanse5.jpgPrzy odrobinie wysiłku i ruszeniu konceptem dałoby się stworzenie sobie sytuacji przymusowych wyinterpretować jako asekurację. Przewiduję, że coś zrobię w przyszłości, jeżeli zorganizuję sobie ?poganiaczy”, którzy by mnie ciągle dopingowali. Nie będzie ich, nie zrobię tego, co mógłbym zrobić, a to już wyraźna strata. Wobec tego montuję mechanizmy, które zmuszają mnie do pracy, do wykonania pewnych działań. Nie mam jeszcze koncepcji referatu na jakąś konferencję, lecz zgadzam się wziąć w niej udział i już jestem wciągnięty w tryby przygotowań. Zaczynają mnie monitować, każą pisać konspekt referatu, składam go, potem zmuszają, bym napisał referat. Po dyskusji konferencyjnej mam okazję poprawić go i opublikować w materiałach pokonferencyjnych, w książce. Nie mam jeszcze pojęcia, co napiszę, ale zawieram umowę na dzieło, którego nędzne fragmenty telepią się w głowie. Majster nie ma pojęcia, jak zreperować maszynę, ale podejmuje się zadania, studiuje przy okazji konstrukcje podobnych urządzeń i wreszcie naprawia. Robotnicy podejmują zobowiązanie, że coś wykonają w czynie ? ?słowo się rzekło, kobyłka u płotu”. Studenci cierpiący na lenia organizują naukę w kilka osób. Wtedy trudniej się wymigać. Lekarz przepisał komuś ruch na świeżym powietrzu; pacjent, żeby chodzić na spacery, kupuje sobie psa. Sam by nie poszedł, z psem i dla psa pójdzie.

Praca to także..

Rozpowszechnił się ohydny terroryzm, wyzyskujący fakt, że człowiek życie swoje i innych ludzi ceni najwyżej. Zwykle sytuacja jest wciąż tego samego rodzaju, opiszę ją w sposób nieco formalny, żeby nie angażować się uczuciowo w jakiś konkretny przykład. T grozi, że zabije X, jeżeli decydent Y nie zrobi tego, co żąda T. Pomiędzy X a Y nie ma żadnego związku pokrewieństwa, nawet przynależności do tego samego państwa. Po prostu X jest człowiekiem. Ale Y jest władny spełnić życzenia T, poza tym Y jest człowiekiem głęboko moralnym i nie chce śmierci niewinnej osoby X, jeżeli nawet nic go z nią nie łączy. Potencjalizacja w sensie prakseologicznym w skrajnej postaci. Bo terrorysta nie tylko okazuje możność działania, lecz już najczęściej wykonał wiele czynów przestępczych i okazał swą bezwzględność, a także że nie ma nic do stracenia, bo swego życia, jak też życia innych, nie ceni. Warto tu zwrócić uwagę na pomijany często fakt, że T wyrażając swoje żądanie i Y spełniając je albo go nie spełniając, liczą się z otoczeniem społecznym, które ułatwia albo utrudnia Y podjęcie decyzji. Niektórzy bowiem z wojowniczo nastawionych członków społeczeństwa nie chcą żadnych pertraktacji z T. Uważają, że trzeba ich atakować i wybijać, a że przy okazji zginie trochę niewinnych ludzi ? przypadkowych pasażerów w samolocie, dzieci w pociągu czy autobusie, klientów i obsługi w obrabowanym sklepie, banku itp., to niewielka strata. Ulegając żądaniom T, rozszerzamy pole ich działalności. Gdyby zaś wiedzieli, że nic tą drogą nie wskórają, że zginą, terroryzm zniknie. I bądź tu prakseologu mądry, rozstrzygnij ten dylemat wczoraj nie do pomyślenia: spełniać żądania terrorystów, utwierdzając przekonanie o skuteczności terroryzmu albo bezlitośnie tępić terroryzm, przyjmując że w każdej krwawej walce są ofiary także wśród ludzi przypadkowych.